Król PRL-owskich deserów bez pieczenia. Przygotowywany z mleka w proszku, kakao, herbatników i dodatków takich jak orzechy czy rodzynki. Był substytutem prawdziwej czekolady, której często brakowało w sklepach.
Ciasto ucierane z makiem, lekko wilgotne, z chrupiącą skórką, nazwę brało od makowych drobinek przypominających piegi.
Tak, dziś ta nazwa brzmi niepoprawnie. Ale taka jest prawda – całe dzieciństwo jedliśmy murzynka! Czekoladowe ciasto, które pojawiało się niemal w każdym domu. Proste do przygotowania, wilgotne i bardzo aromatyczne dzięki dodatkowi kakao.
Ciasto kruche, z dodatkiem kwaśnego dżemu i pianki z białek. Wierzch posypywano tartym kruchym ciastem i cukrem pudrem. Nazwa "pleśniak" pochodzi od "popękanego" wyglądu ciasta, przypominającego pleśń.
Proste i efektowne ciasto, które zachwycało dzieci. Charakterystyczne paski powstawały dzięki naprzemiennemu wlewaniu jasnej i ciemnej masy do formy.